sobota, 21 listopada 2015

Rozdział 6- Czy to można już nazwać zdradą?

Na początku chcę was bardzo przeprosić... Wiem zawaliłam... Tyle nieobecności. Cóż na wakacjach nie miałam czasu już na pisanie,a we wrześniu zdarzyło się coś przez co dalej dochodzę do siebie... Przepraszam...
W ramach rehabilitacji tego postanowiłam raz na tydzień dodawać rozdział. Po za tym zorganizuję parę chellenges. Pierwszym będzie to, że przez parę dni, od następnego tygodnia będę pisać do youtuberów, wybranych przez was w ankiecie (ankieta niebawem na stronie głównej) i będę do nich pisać głupie rzeczy, ogólnie ośmieszać się przed nimi i zamieszczać tu. Pojawią się również vlogi i innej pierdoły. 
Kontakt:
livsykes979@gmail.com
ask.fm/LouisYoureMine
gg: 55342133


__________________________________________


5 marca, California
Te same laski, co obserwowały mnie na lekcji, zaczepy mnie na korytarzu. Jedna z nich pchnęła mnie na ścianę na tyle, że dotykałam ją plecami. Położyła swoje ręce między moją głową, a jej koleżanki stanęły obok niej. Ze strachem w oczach patrzyłam w jej brązowe tęczówki
- Cześć laleczko!- odezwała się ta  blondyna.- Co się tak do Nathan'a przystawiasz?!
Milczałam
- I co milczysz suczko?- Cisnęła mną o ścianę na tyle, że się po niej osunęłam. Kopnęła mnie w brzuch. Skuliłam się z bólu.
-Ej zostawcie !- usłyszałam.
-Lepiej uciekajmy to znowu ta przewodnicząca szkoły Pena. Ale to jeszcze nie koniec suko!- Po chwili zniknęły.
-Dziękuję za pomoc.- zwróciłam się do brunetki
- Nie ma sprawy. Nic Ci nie jest?
- Nie. Chyba nie.
-To dobrze. Veronica Pena. 4C. Przewodnicząca naszego College California
-Parker. Katherine Parker. 3D. Jestem tu nowa. Miło Cię poznać.- Uśmiechnęłam się, a dziewczyna odwzajemniła go.
- Nie przejmuj się nimi. zbyt pewne siebie. Myślą, że im wszystko wolno. Masz tu mój numer.- Podała mi kartkę. 
-Dziękuję. Lecę na fizykę. Narazie.- Veronica machnęła ręką a ja ruszyłam w stronę schodów
Wszystkie lekcje na szczęście minęły w spokoju. Nathan'owi o niczym nie mówiłam. W domu byliśmy dopiero o 18:17. Kto by pomyślał, że lekcje w collegu tyle trwają! W domu był tylko Tom. 
-Gdzie reszta?- spytałam brata.
-Pojechali na przedwczesne wakacje do Hiszpanii. Ja wolałem zostać i pilnować was żebyście dzieci nie narobili.- Zaśmiał się
Odwzajemniłam mu tylko uśmiechem. Tom przygotował pyszną  pizze peperoni. Zjadłam kawałek, po czym zostawiłam ich  sam na sam dole i poszłam do siebie. Siadłam przy biurku. z torby wyciągnęłam zeszyt z majcy i zaczęłam rozwiązywać równania, co jakiś czas wpatrując się przez okno na szare ulice. Cambrige Street, jak zazwyczaj była pusta. Taka cicha, spokojna, bezludna...

Tą idealna ciszę przerwał dźwięk mojego telefonu. Odebrałam.

-Kate Parker!- usłyszałam kobiecy głos po drugiej stronie słuchawki.
-Veronica! Skąd zdobyłaś mój numer?- spytałam zdziwiona.
-Cześć mała, a od pewnego bruneta... Słuchaj co robisz w ten jakże nudny wieczór? Może wpadniesz na noc?
-Czyż tym brunetem jest Sykes? Cóż.... Właśnie kończę prace domową. Dokończę i przyjadę.
-Świetnie! Rose Street 111. See you mała.
-Pa.- Rozłączyłam.


-Może Cię podwieźć?- oparty o framugę stał Nathan.
-Wszystko zaplanowałeś?
-Można tak powiedzieć...- ukazał szereg białych zębów.- Nawet zdążyłem cię spakować. - Zza pleców wyciągnął torbę.
-Małpa! - Krzyknęłam i zarzuciłam chłopakowi ramiona na szyje.
-Uznam to za komplement Kate.

Wzięłam do ręki telefon i wraz z Nathan'em na dół. Tom'a poinformowałam o wszystkim i wsiedliśmy do jego samochodu po czym ruszyliśmy. Jest 19:03, a po 10 minutach byliśmy na miejscu. Jeszcze pożegnałam Nathaniel'a buziakiem i wyszłam z samochodu. Ruszyłam w stronę w drzwi. Nim zdarzyłam zapukać, drzwi się otworzyły. Stał w nich niezbyt wysoki, ciemnowłosy chłopak.

-Logan, a ty pewnie Kate. Wejdź. Ver już na Ciebie czeka.

Weszłam. Mówił dość zimnym i jednocześnie pociągającym głosem. Weszła Veronica. Przywitała mnie serdecznie i zapoznała z reszta. Usiedliśmy w salonie i oglądaliśmy filmy oraz jedliśmy pizze. Carlos wraz z Kendallem trochę bili się o ostatni kawałek. Ostatecznie zabrał go James, przez co oberwał od chłopaków. Nie siedział z nami tylko Logan. Od razu po otwarciu drzwi poszedł na górę. James stwierdził, że ma swoje gorsze dni i woli pobyć trochę sam. Gdy zegar wybił 2 AM, postanowiliśmy położyć się spać. Jedyną dla mnie możliwością miejsca do spania było u Logana. Miał dwie kanapy. 
Jego pokój rozpoznałam od razu po tabliczce na drzwiach z imieniem. Zapukałam.

-James! Geju wypad stąd!- usłyszałam zza drzwi. Zdziwiłam się lekko, ale mimo to weszłam do środka.
-Z tego co ja wiem mama dała mi na imię Kate. - uśmiechnęłam się.
Chłopak siedział w samej koszulce i bokserkach oraz jakąś książką Szekspira w ręce. Miał regał pełen książek. Weszłam do środka, zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie. 
-Jeju przepraszam mała...
-To nic wielkiego.- uśmiechnęłam się do niego i podeszłam do biblioteczki.- Widzę, że lubisz czytać.- stało tam wiele dzieł Szekspira, Josha Greena i wielu innych. 
-Taa i to bardzo. -uśmiechnął się krzywo.- Usiądź. 
Siadłam obok chłopaka a on objął mnie ramieniem. 
-Czemu jesteś taki...
-Zimny i pociągający?- zdążył to powiedzieć przede mną.
-Tak właśnie.- Spojrzałam na jego usta.
-Taki już jestem księżniczko. A ty czasem nie jesteś z Nathanem? Twoje gesty są zbyt oczywiste.-Miał racje. Zachowuje się jak nie ja. Jakbym myła marionetką, a ktoś lub coś mną porusza.
-On się nie liczy.- Czy ja to serio powiedziałam?! Tak właśnie to zrobiłam. Zaśmiał się ironicznie.
-Och księżniczko...- Chwycił mój podbródek i przez chwilę wpatrywał się w moje oczy. Puścił.



- Masz tego świadomość? Kochać to znaczy niszczyć, a być kochanym znaczy zostać zniszczonym. Jesteś pewna, że chcesz mnie "podrywać" jednocześnie oszukując innych?
-Tak.-odpowiedziałam spokojnym i zdecydowanym głosem. Czekaj! Czy ja to serio powiedziałam?! Czuje się jak zaczarowana, nie panuje nad sobą. Chłopak uśmiechnął się i przybliżył swoje usta do moich. Pocałował mnie a ja jego... Czy to można już nazwać zdradą? Nawet nie wiem kiedy poszłam się umyć i kiedy zasnęłam w objęciach Logan'a... Mam nadzieję, że to nie wyjdzie na jaw... Tak po za tym co to znaczy? Co znaczy:" Kochać to niszczyć, a być kochanym znaczy zostać zniszczonym". 
Bravo Parker! Masz zagadkę do rozwiązania i jeszcze tajemnice, która może ci zniszczyć życie. Bravo, bravo kurwa...

2 komentarze:

  1. Ja tam ci wybaczam i sie nie gniewam, no bo nie mogłabym :') serio sie popłakałam no ;'))
    Ale cię obroniłam :D Weroniczka taka szalona i dobra i wgl przewodnicząca serio? Haha ja sie na to nie nadaje ;p koleguj sie ze mną to ci na dobre wyjdzie :*
    Pocałunki z Loganem ooo ^^ on taki pociągający seksowny i wgl
    A James nie dobry zjadł ostatni kawałek zamiast mi dać, no chamstwo po prostu :P nie no żartuje
    Super rozdział i piękny, czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział jak zawsze czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń