niedziela, 21 czerwca 2015

Rozdział 1- A może tak czas zacząć od nowa...

25 luty 2011, Belfast

Upłynęło już 7 lat od czasu, gdy Tom uciekł. Brak mi jego ciepła i obrony przed rodzicami... Rodzice nigdy mnie nie doceniali. Przez nich wpadłam w depresje, zaczęłam się ciąć i palić. W sumie nie jest tak źle.. Mam tu Zoe, moją kochaną wariatkę, ale i tak najbardziej tęsknie za nim... Każdy cios jest dla mnie bardziej bolesny z dnia na dzień... Po jego ucieczce wszystko zaczęło się psuć.. Opuściłam się w nauce, przestałam zwracać uwagę na wygląd i olewać zaloty chłopaków (trochę żal mi jednego z nich, ale o tym potem). Dobra stop użalania się Kate! Wróćmy do teraźniejszości...
Kompletnie zapomniałam o sprawdzianie z matematyki i oczywiście kolejna pała do kolekcji... Niestety kochany pan profesor poinformował rodziców i na dzień dobry kilka ciosów w brzuch i w twarz... Jest parę siniaków, ale to nic. Nie mam sił... Dobranoc.
26 luty, Belfast
uf... W końcu weekend. Na szczęście rodzice jadą do Dublina. Mam spokój. Wracając do mojego brata... Dziś to nie jest zwykły Tom Parker... Jest członkiem sławnego bandu- The WANTED. Codziennie widzę teledyski jego zespołu na mtv. Ma naprawdę wielki talent... Chciałabym osiągnąć to co on...
Po paru godzinach od wyjazdu rodziców usiadłam na oknie i wpatrywałam się w spływające krople deszczu po szybie. Zaczęłam nucić kwestię Toma z "Warzone", gdy nagle zagłuszył mnie dźwięk telefonu.
-Em.. Halo?-spytałam
-Jest nam niezmiernie przykro... Twoi rodzice zginęli w drodze do Dublina. Jesteśmy zmuszeni wysłać Cię do twojego brata panno Kate..-była to policja. Milczałam.
-Będziesz musiała zmienić szkołę. Wylatujesz do USA za dwa dni. Spakuj wszystko co potrzebne, jako przyjaciel twoich rodziców załatwię wszystkie formalności. Nie martw się, będziesz mieszkać z Tom'em.- rozłączył się.
Cóż... Nie martwi mnie ich śmierć, ale będę musiała zostawić Zoe... Przynajmniej Tom będzie blisko...
Wystukałam szybko sms'a do Zoe. Zjawiła się po 20 minutach...
Opowiedziałam jej wszystko po kolei.
-Współczuje skarbie..-powiedziała ze łzą w oku.
-Nie jest mi żal ich śmierci, tylko tego, że będziemy musiały się rozstać.
-Ej mała nie płacz. Zobaczymy się jeszcze spokojnie. Uśmiechnij się. Logan mieszka w USA, a ja jadę na wakacje do niego na pewno się zobaczymy.
-Lecę za 2 dni.
-Pomogę ci się pakować. Zacznijmy nawet teraz. Trochę tych rzeczy masz.
Wyciągnęłam z dna szafy 2 walizki całkiem dużych rozmiarów. Zaczęłyśmy od ubrań (nie myślałam, że aż taki bajzel mam w szafie!) Trochę ubrań musiałyśmy wyrzucić, bo za małe już były ale cóż każdy rosnąć musi. Po ubraniach były książki i różne inne pierdoły...
-Zoe, zapalisz?-spytałam wyciągając w kierunku koleżanki paczkę fajek.
-Skoro masz jechać zapalmy coś mocniejszego.- mówiąc to wyjechała jointa z kieszeni.
-Okay, kto bogatemu zabroni!- uśmiechnęłam się serdecznie w kierunku przyjaciółki.
Było nam po tym tak dobrze, że nawet nie zauważyłyśmy, że było już po północy. Zoe napisała tylko do rodziców krótkiego sms'a "Zostaje u Kat." i udałyśmy się w stronę mojego dużego łóżka. Ubrałyśmy na siebie podkoszulki i jakieś stare spodenki, po czym chwilę biłyśmy się poduszkami i padłyśmy zmęczone w objęcia Morfeusza... 
Może ten wyjazd do USA to naprawdę dobry pomysł? Może to już czas zacząć wszystko od nowa...

3 komentarze: